Ostatni rok na
westernowym blogu poświęcono głównie początkowym okresom
kinematografii – epoce niemej i pre-code, z wycieczkami do klasyki
i nowoczesności. W przyszłym roku pójdziemy nieco do przodu, a
artykuły skoncentrują się na właściwym okresie klasycznym czyli
latach 40'tych i 50'tych. Zanim to jednak nastąpi pojawią się
zestawienia z filmami najważniejszych twórców tego okresu, z
próbą ubrania ich w garnitur rankingów. Klasyfikacja nastąpi o kryteria dzikiego zachodu i związane z tym
elementy, a także westernowy charakter rozrywki.
Na pierwszy ogień
wybrałem Raoula Walsha, ponieważ najważniejszy okres twórczy tego
reżysera przypada na wczesną epokę klasyczną, czyli lata 40'te.
Karierę w filmie zaczynał, podobnie jak jego przyjaciel John Ford,
rolą aktorską w epickim dziele Dawida Warka Griffitha pt. Narodziny
Narodu z 1915r. O ile
Ford zagrał tam zamaskowanego „klansmana”, o tyle Walsh dostał
mówioną rolę Johna Wilkesa Bootha – aktora i sympatyka południa,
który zamordował Abrahama Lincolna. Za kamerą Pan Raoul nie zdołał
dorównać jakością swemu sławniejszemu koledze po fachu, ale podobnie jak on zakończył karierę westernową w
połowie lat 60'tych. Westerny Walsha charakteryzowały się bardzo
dużą różnorodnością i naprawdę ciężko wskazać dwa podobne
do siebie. O ile trudno doszukać się w jego biografii arcydzieł na
miarę Rzeki Czerwonej Hawksa czy Poszukiwaczy Forda,
to jednak należy docenić fakt, że spośród kilkunastu jego
westernów żaden nie jest szczególnie nieudany. Poniżej wymieniono
filmy, w których Walsh wskazany jest w napisach początkowych jako
reżyser. Nie ma tym samy takich pozycji jak W starej Arizonie
czy San Antonio. Wydaje mi się, że w życiu obejrzałem już
wszystkie dźwiękowe, A-klasowe obrazy kowbojskie Pana Raoula –
jeśli jestem w błędzie, to proszę poprawcie mnie. Zapraszam do
analizy rankingu jego filmów:
15. Odległe bębny
(Distant Drums) – 1951r.
Western
przygodowy; Western traperski.
Odległe bębny to
wypadkowa między ekranizacjami Jamesa Fenimore'a Coopera, a
westernami traperskimi. Walsh luźno oparł ten film o swój inny obraz pt. Operacja Birma z 1945r. Porucznik marynarki morskiej
(Richard Webb) wraz z oddziałem dowodzonym przez kapitana Wyatta
(Gary Cooper) biorą udział w trudnej misji wysadzenia fortu na
terytorium bezwzględnych Seminolów. Cel zostaje osiągnięty, ale
niespodziewany atak Indian odcina Amerykanom możliwość ucieczki
statkiem. Tak zaczyna się pełna przygód przeprawa oddziału przez
wrogie terytorium. Ciekawa historia dziejąca się na Florydzie
została pozbawiona dobrego scenariusza, przez co film należy
zaliczyć do nieudanych. Część scen jest po prostu nielogiczna, a
zachowanie aktorów mało wiarygodne. Całości nie ratuje ani muzyka
Maxa Steinera, ani nawet Gary Cooper, który poziomem dostosował się
do reszty kadry. W wątku romantycznym między nim a uratowaną przez
oddział panną o imieniu Judy (Mari Aldon) zupełnie brakuje chemii.
O tym w jaki sposób na ekranie pokazano Seminolów lepiej w ogóle
nie wspominać. Jedynym zaskoczeniem była scena kulminacyjna
podwodnej walki na noże. To pierwszy i ostatni słaby western Raoula
Walsha jaki widziałem.
14. Saskatchewan –
1954r.
Western przygodowy;
Western północny (Northern Western).
Film znamionujący się
pięknymi kolorowymi zdjęciami w kanadyjskich plenerach. Oficer
Kanadyjskiej Konnej (Alan Ladd), wychowany przez Indian Cree ratuje z
opresji pannę (Shelly Winters) o niejasnej przeszłości. W
międzyczasie Siouxowie, podbudowani zwycięstwem nad Custerem,
przekraczają granicę, żeby zachęcić do walki kanadyjskie
plemiona. Oddział czerwonych kurtek musi przedrzeć się przez
frontier, by dotrzeć do bezpiecznego fortu. Nie byłoby do czego się
w tym westernie przyczepić, gdyby nie to, że jest nudny i niczym
nie zaskakuje. Ladd bawi się w kanadyjskiego Old Shatterhanda,
wywiązując się z tego zadania, ale nie oferując większych
emocji. Jest tu sporo akcji – walki, ataków Indian, szarż
kawaleryjskich, czy spływów rzekami za pomocą kanou. Choć trudno o tym filmie cokolwiek więcej napisać, mimo wszystko nadaje się do obejrzenia.
Western przygodowy;
Western akcji.
Film akcji nakręcony w
technicolorze. Prosty, zgrabny scenariusz miał zapewnić pewien
poziom emocji od początku do końca i w zasadzie tak się stało. Po
Wojnie Domowej dama z Południa (Donna Reed) podróżuje do
Kalifornii wraz z narzeczonym (Rock Hudson) oraz niejakim Slaytonem
(Phil Carey) – bandytą, któremu panna wpada w oko. Dyliżans
zostaje zatrzymany przez ludzi Slaytona, a dziewczyna porwana. Hudson
rozpoczyna pościg w celu odbicia narzeczonej. Western ogląda się
szybko, ale całość jest niestety nijaka podobnie jak i sam główny
protagonista grany przez Hudsona. W filmie brak poważniejszego
przekazu, a przeszłość poszczególnych postaci przedstawiona w
kilku dialogach z początkowych scen nie nadaje im specjalnie głębi.
Ten film lawiruje gdzieś na granicy A-B, choć mimo wszystko broni
się znośnymi zdjęciami i wartką akcją. W drugoplanowej roli
pojawia się Lee Marvin, któremu trafiła się dosyć gamoniowata
postać – łotra pilnującego kobiet i dającego się im okładać
krzesłami.
12. Cheyenne – 1940r.
Western
detektywistyczny. Western noir.
Cheyenne znany
jest też pod tytułem The Wyoming Kid (jedną
z postaci jest Sundance Kid). Główny bohater to szuler, który
dostaje ultimatum – ma złapać tajemniczego bandytę o pseudonimie
Poeta albo pójdzie za kratki. To przykład westernu Walsha, w
którym klimaty noir (wątek detektywistyczny, tajemnicza kobieta,
zagadkowe listy) zagrały zdecydowanie na niekorzyść. Zabrakło też
charyzmatycznego „westernowego” lidera dla kardy aktorskiej
złożonej z Dennisa Morgana, Arthura Kennedy, Jane Wyman, Bruce'a
Bennetta i Janis Paige. Mimo nie najgorszego scenariusza, kameralne
sceny z miasteczka Cheyenne, biura kompanii przewozowej,
wynajmowanych pokoi i saloonów, nie zostały odpowiednio
zbilansowane akcją w otwartym terenie. Reżyser nie znalazł dobrego
pomysłu na wielokrotnie powtarzający się motyw jazdy dyliżansów
i napadów na nie, przez co kilka podobnych do siebie scen daje
wrażenie dejawu. Film ogląda się szybko i przyjemnie, ale to nie
jest ten poziom, do którego przyzwyczaił mnie Pan Raoul. Tym niemniej detektywistyczne zacięcie i relacje między głównymi bohaterami zapadają w pamięć i przypominają czasy świetności starej filmowej szkoły.
11. Odległy głos
trąbki (A Distant Trumpet) – 1964r.
Western kawaleryjski.
Młody absolwent West
Poin, porucznik Hazard (Troy Donahuy) zostaje wysłany do fortu na
Terytorium Arizony, gdzie amerykańska armia próbuje schwytać
zbuntowane oddziały Apaczów pod dowództwem wodza Wojennego Orła.
Trudy życia na granicy i żołnierskie obowiązki zmieniają zarówno
postrzeganie służby przez młodego oficera, jak i jego uczucia.
Superprodukcja wytwórni Warner Brothers, która wydała duże
pieniądze, by zapewnić wysoki poziom zarówno artystyczny jak i
komercyjny. Raoul Walsh miał być gwarantem sukcesu na miarę
najlepszych kawaleryjskich westernów Forda. To zamierzenie nie udało
się, ponieważ w filmie nie dostajemy nic nowego, czego nie
znalibyśmy z wcześniejszych produkcji. Na plus należy zaliczyć
wykorzystanie aktorów indiańskiego pochodzenia i posługiwanie się
rdzennymi dialektami Apaczów. Sami Indianie jednak nie byli w tym
westernie niczym więcej jak kaskaderami spadającymi z koni od kul
kawalerzystów. To czego nie udało się Walshowi w Odległym
głosie trąbki, John Ford w tym samym roku dokonał w Jesieni
Czejenów. To był ostatni film w karierze Roula Walsha.
10. Szeryf i blondynka
(The Sheriff of Fractured Jaw) – 1958r.
Western komediowy.
Angielski dżentelmen
(Kenneth More) przybywa do Fractured Jaw na dzikim zachodzie, żeby
ratować podupadającą rodzinną firmę zbrojeniową. Nie potrafi
strzelać i nie ma pojęcia o zwyczajach westernerów, a mimo to,
przez splot zbiegów okoliczności, zostaje szeryfem i zyskuje opinię
groźnego przeciwnika. Tym samym wpada w sam środek wojny między
dwoma wrogimi ranczerami. Udaje mu się też rozkochać w sobie
właścicielkę miejscowego saloonu – piękną i utalentowaną Kate
(Jayne Mansfield). Film niezbyt poważny, ale znalazł się w
dziesiątce najlepszych kowbojskich dzieł Walsha, bo spełnia swoje
zadanie jak należy. Jest nakręcony z kunsztem; prezentuje poczucie
humoru na niezłym poziomie; Mansfield rozpieszcza kilkoma nieźle
zaaranżowanymi piosenkami, z czego utwór Valley of Love
wykonany pośród skalistych kanionów z akompaniamentem echa w tle
to majstersztyk, którego nie powstydziłaby się Marilyn Monroe.
9. Syn kaznodziei (The
Lawless Breed) – 1952r.
Western biograficzny.
Western psychologiczny.
Nakręcony z rozmachem, w
technicolorze, będący próbą opisania historii Johna Wesa Hardina
– legendarnego karciarza i zabójcy. Jednego z najbardziej
śmiercionośnych rewolwerowców w historii dzikiego zachodu (zabił
ponoć więcej niż 50 osób). Scenariusz oparty na autobiografii
Hardina minął się jednak z prawdą historyczną, a Walsh stworzył
obraz romantycznego bandyty, syna kaznodziei (świetny John
McIntire), który od zawsze marzył o życiu farmera. W zabójczą
pętle wciągnięty został niejako przypadkiem. Trudne relacje z
purytańskim ojcem i niezrozumienie ze strony ukochanej stają się
początkiem morderczej serii, zakończonej procesem i więzieniem.
Widz spotyka się z Wesem w 1898r., gdy ten opuszcza więzienie i
udaje się do drukarni z napisaną własnoręcznie historią swojego
życia. Mimo tego, że mamy do czynienia z bajką, trzeba docenić
trzy rzeczy. Kunszt reżyserski i jakość zdjęć zapewniają
przyjemny seans. Spore ilości dialogów nie dają wrażenia filmu
przegadanego, a wręcz przeciwnie – ciągną go do góry. I, uwaga,
uwaga, Rock Hudson zagrał całkiem przyzwoitą rolę w westernie.
Aha, drugoplanową, mówioną rolę dostał tu Lee Van Cleef –
chyba jedna z pierwszych takich. Nie znalazłem polskiego tytułu,
więc pokusiłem się o własny.
8. Silver River –
1948r.
Western tradycyjny.
Western przygodowy.
Ostatni wspólny film
Roula Walsha i Errola Flynna opowiada dzieje byłego oficera, który
po upokarzającej degradacji postanawia dorobić się na zachodzie.
Buduje srebrne imperium i żeni się z wdową po wspólniku (Ann
Sheridan). Z zadziornego hazardzisty przeistacza się w
potentata-bankiera, by ostatecznie stracić majątek i zaufanie
bliskich, a następnie stanąć przed szansą na odkupienie. Mocne
strony Silver River to ciekawy scenariusz, niezły rozmach i
nietypowa scena kulminacyjna z ogromną liczbą statystów i wątkiem
linczu. Do tego - jak to u Walsha bywało najczęściej – muzyką
zajął się Max Stainer, który nie zawiódł. Sam Flynn momentami
sprawiał wrażenie jakby myślami błądził gdzieś poza kadrem –
mimo wszystko pasował do roli. Ann Sheridan i Bruce Bennett też na
zadowalającym poziomie. Jednak najjaśniejszą gwiazdą jak zwykle
okazał się Thomas Mitchel w roli zapijaczonego adwokata-filozofa.
Więcej niż przyzwoity, energetyczny western z historią ujarzmiania
amerykańskiego zachodu w tle.
7. Na granicy życia i
śmierci (Along the Great Divide) – 1951r.
Western psychologiczny.
Western noir.
Walsh po raz czwarty w
karierze ubiera film kowbojski w pelerynę stylistyki noir.
Pesymistyczna, nerwowa opowieść o praworządnym szeryfie (Kirk
Douglas), który eskortuje skazanego (Walter Brenan) przez pustynię,
narażając się na ataki zarówno mścicieli jak i własnych ludzi.
Film, mimo przeciętnego scenariusza, zaskakuje niezłą grą
aktorską, dobrym klimatem i tematyką poruszającą meandry ludzkich
instynktów. Podróż przez pustynię, oprócz bycia lawirowaniem
między życiem a śmiercią, stanowi alegorię zagłębiania się w
bolesną przeszłość; stanowi też zalążek rodzącego się
uczucia. Można tutaj dostrzec pewne symptomy późniejszego
arcydzieła Anthony Manna pt. Naga ostroga. Jest to pierwsza
westernowa rola Kirka Douglasa, któremu wtedy jeszcze było daleko
do swego optimum z drugiej połowy lat 50'tych. Mamy tu także
nietypową, świetną kreację Waltera Brenana, który w roli starego
koniokrada-straceńca wypadł bardzo wiarygodnie. Jakoś mi ten
western mocno zapadł w pamięci.
6. Czarny oddział (The
Dark Command) – 1940r.
Western tradycyjny.
Western wojenny. Western psychologiczny.
W latach 30'tych Raoul
Walsh zrobił sobie przerwę na kino gangsterskie. Wrócił do
westernu po dekadzie, w 1940r., filmem Czarny Oddział. Podobnie
jak dziesięć lat wcześniej w Drodze olbrzymów, tak
i tu w głównej roli obsadził Johna Wayne'a, a do pary
przydzielił mu Claire Trevor, z którą Duke spotykał się już
dwukrotnie w 1939r. na planach Dyliżansu i Powstania w
Allegheny. Wayne spisał się świetnie, choć na aktorską
gwiazdę numer jeden wyrósł w tym filmie Walter Pidgeon. Wcielił
się on w złowieszczego kapitana partyzantki z czasów Wojny Domowej
- „Willa” Quantrilla – człowieka, którego ambicje
przeistoczyły z nauczyciela w dyktatora plądrującego stany
Midwestu. Na wyróżnienie zasługują postacie drugoplanowe, szczególnie
Roy Rogers w roli szukającego własnej tożsamości młodzieńca
oraz George Hayes grający starego wygę Doca. Reżyserskie
umiejętności Walsha zrodziły dynamiczny, trzymający w napięciu
western, oparty na prawdziwych wydarzeniach z historii USA.
5. Droga Olbrzymów (The
Big Trail) – 1930r.
Western pionierski.
Western epicki.
Już w 1930r. Raul Walsh
przekuł na taśmę filmową talent Johna Wayne'a, czyli niemal na
dekadę przed Johnem Fordem. Co ciekawe młody Wayne nie zawiódł i
stworzył wiarygodną, ciekawą kreację w tym ogromnym pionierskim
przedsięwzięciu, opowiadającym losy karawany wozów osadniczych
jadących z Kansas do Oregonu. Niezbyt dobrze rozpisany scenariusz,
problemy z dźwiękiem i zbyt teatralne sceny z dialogami utopiły
tego Titanica w oceanie kinowej rentowności. Brak też dzisiaj taśm
z najlepszą wersją filmu. Powyższe problemy w żaden sposób
jednak nie ujmują wartości artystycznej pionierskiego obrazu
Walsha. Mimo wszystko, po tym co pozostało bez wahania można uznać
Drogę olbrzymów za kamień milowy westernowej
kinematografii. Sceny, w których tabor pokonywał skaliste
przepaście i parł mężnie poprzez złowrogi frontier to po dziś
dzień czołówka wśród tematyki osadniczej. Fabułę oparto na pierwszym epickim niemym westernie pt. Karawana w reżyserii Jamesa Cruze'a z 1923r.
4. Ścigany (Pursued) –
1947r.
Western psychologiczny.
Western noir.
Główny bohater, Jeb
(Robert Mitchum) jest sierotą, który wiedzie trudne życie na
farmie wraz z przybranym rodzeństwem. Od dziecka ktoś próbuje go
zniszczyć i młodzieniec, chcąc zacząć normalne życie musi się
uporać z demonami przeszłości. Jeden z najlepszych przykładów
wykorzystania stylistyki noir w filmach o dzikim zachodzie. Ścigany
(Pursued) z 1947r. to odległy od formalnego kanonu western
Raoula Walsha. Tutaj nie znajdziemy żadnego śladu Zane'a Grey'a,
Johna Forda czy Johna Wayne'a, tylko zawiłości natury ludzkiej w
stylu Zygmunta Freuda i fatum jak u Sofoklesa. Niedoceniony w swoich
czasach film, jak i niedoceniona świetna kreacja Roberta Mitchum,
dziś uważane są za kultowe i obowiązkowe. Martin Scorsese
określił film jako pierwszy prawdziwy western noir. Z kolei Sergio
Leone oddał mu hołd w swym największym dziele Pewnego razu na
dzikim zachodzie, w postaci dziewczyny śpiewającej piosenkę
„Danny Boy”, na podobieństwo Mitchuma w Ściganym.
3. Dwaj z Teksasu (The
Tall Men) – 1955r.
Western tradycyjny.
Western epicki.
Obraz spędu bydła z
Teksasu do Montany, a zarazem męskiej rywalizacji między bohaterami
granymi przez Clarka Gable'a i Roberta Ryana. Z westernowego punktu
widzenia wyśmienita uczta w klasycznym stylu, produkowana na modłę
Rzeki Czerwonej Howarda Hawks'a (producentem był jego brat
William). Poziomu arcydzieła z Johnem Waynem Walshowi nie udało się
tu osiągnąć, ale zdecydowanie udało mu się wpleść autorskie
pomysły i wykorzystać sto procent aktorskiego potencjału.
Romantyczne gierki między dwójką głównych bohaterów i panną
graną przez Jane Russel nieoczekiwanie ciągną film do góry. Nie
ma tu infantylnych końskich zalotów w stylu Drogi do San Juan
Forda czy Wyjętego spod prawa Hughes'a, tylko dojrzała
rozprawa o wyborze między bogatym, ambitnym, lecz nieukształtowanym
emocjonalnie Ryanem a twardym, pewnym siebie minimalistą – Gablem.
W pamięci też na długo zostaje scena, gdy bracia Clint i Col
trafiają na drzewo z wisielcami, co Col kwituje słowami: „Chyba
zbliżamy się do cywilizacji.” - cały Walsh.
2. Umarli w butach
(They Died with Their Boots On) – 1941r.
Western kawaleryjski.
Western wojenny.
Chyba najgorsza rola
Anthony Quinna jaką oglądałem w życiu, a także najmniej
prawdziwa spośród mi znanych wariacja na temat George Custera. A
jednak film Walsha broni się po dziś dzień jak żaden inny. Tylko
John Ford może pochwalić się wybitniejszymi westernami
kawaleryjskimi, bo Umarli w butach mają to coś, czego szuka
się w filmach o dzikim zachodzie. Najlepsza westernowa kreacja Erola
Flynna wespół z dobrze mu znaną z planów filmowych Olivią de
Havilland. Świetna i chyba pierwsza westernowa rola Arthura
Kennedy'ego. Jedyna westernowa rola Sydneya Greenstreeta. Jak zawsze
przekonująca Hattie McDaniel. Do tego dudniące w uszach
wagnerowskie partytury mistrza Maxa Steinera. Energetyczny scenariusz
Aeneaasa MacKenzie i Wally'ego Kline'a. Wyczucie i kunszt reżyserski
Walsha, który kontynuował tematykę historyczno-wojskową
zapoczątkowaną westernem Czarny Oddział. Ten film to
romantyczna, lekko przerysowana i podszyta nienachalnym poczuciem
humoru opowieść o słynnym dowódcy, od czasów, gdy wstąpił do
West Point, poprzez heroiczne wyczyny w trakcie Wojny Domowej, aż po
dramatyczną porażkę i śmierć nad rzeką Little Bighorn. Porażkę,
o którą jednak reżyser nie miał odwagi go oskarżyć. Łakomy
kąsek zarówno dla historyków jak i krytyków. Jest tu o czym
pisać.
1. Terytorium Colorado (Colorado
Territory) – 1949r.
Western psychologiczny;
Western noir.
Dla mnie arcydzieło.
Historia inspirowana gangsterską superprodukcją tego samego
reżysera z 1941r. pt. High Sierra. Motyw ukazania w
przychylnym świetlne bandyty chcącego rozstać się z niechlubną
profesją. Bohaterowi granemu przez Joela McCrea przed złodziejską
emeryturą zostaje jeszcze ostatni skok. Nie wszystko jednak idzie
tak, jak powinno. Walsh umiejętnie łączy w tym westernie kino
akcji z rozprawą na temat poświęcenia i zaufania, no i wiadome –
miłości. Scena kulminacyjna, rozgrywająca się pośród skalistych
plenerów to wizualny majstersztyk, podobnie jak gra Joela McCrea.
McCrea należał do aktorów, którzy najwiarygodniej oddawali ducha
westernerów i w tym filmie niewątpliwie to udowodnił. Jako
dodatkowy plus należy zaliczyć mroczne wątki romantyczne, z
elementami miłości fatalnej, która w połączeniu z życiem poza
prawem zwykle prowadzi do nieuniknionej tragedii. Ode mnie medal za
przekaz, zgrabną fabułę i mistrzowskie zakończenie. To jeden z
najbardziej pesymistycznych westernów epoki klasycznej.