William Wyler to
utytułowany przedstawiciel klasycznej epoki Hollywood. Twórca
takich dzieł jak Ben Hur, Rzymskie wakacje czy Biały
Kanion karierę filmową zaczynał jeszcze w epoce kina niemego.
Kręcił filmy uniwersalne, ponadczasowe i ponadgatunkowe,
charakteryzujące się wyrazistymi postaciami i rozmachem. Nie
specjalizował się co prawda w westernach, ale zaczynał w epoce
niemej, gdzie bez westernowych umiejętności żaden hollywoodzki
filmowiec nie zdołałby się uchować. Podczas owocnej kariery
kilkakrotnie zdarzało mu się do filmów kowbojskich wracać, a tym
samym każda okazja do spotkania z wylerowskim westernem to gratka.
Jego dźwiękowy debiut z 1929r. to właśnie western-dramat pt.
Trzech ojców chrzestnych (Hell’s Heroes) – czyli
adaptacja bestsellerowej powieści Petera B. Kyne’a z 1913r. pt.
The Three Godfathers.
Nie
była to bynajmniej pierwsza próba zekranizowania tekstu Kyne’a,
bo jeszcze w epoce kina niemego w 1916r. powstał film Trzech
ojców chrzestnych (The Three Godfathers) Edwarda LeSainta, w
którym grał Harry Carey Senior. Ten sam aktor zagrał w pierwszym
remaku z 1919r. w reżyserii Johna Forda, którego to filmu angielski
tytuł znany jest jako Marked Men. Dla Forda okazała się to
pozycja na tyle ważna, że w 1948r. podjął ją raz jeszcze, a w
jednej z głównych ról obsadził swojego ulubieńca Johna Wayne’a.
W międzyczasie powstały inne adaptacje, z których warto wymienić
Three Godfathers z 1936r. w reżyserii naszego rodaka -
Ryszarda Bolesławskiego.
Trzech ojców
chrzestnych to opowieść o czterech rabusiach, którzy napadają
na bank w miasteczku New Jerusalem. W trakcie napadu zabijają
kasjera. Z kolei podczas ucieczki jeden z bandytów ginie. Pozostali
trzej uciekają na pustynię, gdzie gubią się w burzy piaskowej i
tracą konie. Następnego dnia, po długiej pieszej wędrówce przez
gorące pustkowie, trafiają na opuszczony wóz osadniczy, w którym
znajdują umierającą ciężarną kobietę. Nieznajoma rodzi
zdrowego chłopca. Czując, że lada moment odejdzie, wymusza na
trójce nieznajomych przysięgę, że zaopiekują się dzieckiem i
pomogą mu dotrzeć do ojca w New Jerusalem. Bandyci, mimo
wątpliwości i sprzecznych interesów, ostatecznie składają
przysięgę.
Jest to jeden z tych
filmów, które na długo zostają w pamięci z uwagi na dobrze
rozpisane postaci – reprezentujące spektrum uniwersalnych
charakterów. Podejmowane w trakcie fabuły decyzje to studium na
temat moralności, odpowiedzialności i człowieczeństwa w
ekstremalnych warunkach. Czy ścigani przez prawo bandyci: głodni,
wyczerpani, zagubieni na surowej pustyni - są w stanie zaopiekować
się noworodkiem? Czy zechcą mu pomóc, a jeśli tak, to dlaczego?
Kosztem czego? Czy ma to jakikolwiek sens w obliczu nieuchronnej
śmierci? Skojarzenia z pismem świętym (New Jeruzalem –
Jeruzalem; trzech bohaterów – trzech króli; noworodek –
dzieciątko Jezus itp.) też nie są przypadkowe. O tym wszystkim
Wyler odpowiada z typową dla siebie błyskotliwością i zdolnością
ujęcia kalejdoskopu ludzkich natręctw i dylematów w proste i
zrozumiałe wzorce. Nie będę podsuwał więcej skojarzeń, żeby
nie psuć nikomu zabawy z analizowania tego filmu – a niewątpliwie
jest w jego przypadku o czym rozmawiać.
Co tu dużo gadać –
jest to świetna, sprawdzona historia, oparta na wyrazistym
scenariuszu, który wielokrotnie wcześniej i później na warsztat
brali znakomici reżyserzy. Historia solidnie zagrana i dobrze
wyreżyserowana. Niestety jakość obrazu w wersji, którą
oglądałem, pozostawia dużo do życzenia i liczę, że kiedyś uda
mi się trafić na kopię wysokiej jakości, najlepiej jeszcze z
rzetelnym tłumaczeniem. Bo jest to film, do którego chcę wracać.
Polecam.