Szukając w filmach o
dzikim zachodzie drobiazgowej obyczajowości, niezłej scenografii,
postaci i wydarzeń historycznych, warto skierować się w stronę
serialu Deadwood. To realistyczna wizja gorączki złota
Gór Czarnych, a zarazem perypetii setek pionierów, którzy w
pierwszej połowie lat 70'tych XIXw., ruszyli na terytorium
dzisiejszej Dakoty Południowej w poszukiwaniu szczęścia. Założyli
owiane złą sławą miasteczko, gdzie nie obowiązywało prawo USA i
do którego zjechało wiele ówczesnych sław dzikiego zachodu, jak
Dziki Bill Hickok, Seth Bullock czy Calamity Jane. Serial składa
się z trzech sezonów nakręconych w latach 2004 – 2006, a każdy
sezon z dwunastu odcinków, co w sumie daje solidną porcję ponad
trzydziestu godzin oglądania.
Twórcą serialu jest
David Milch, a autorem pilotowego odcinka Walter Hill, czyli reżyser,
dla którego western to chleb powszedni. Na swoim koncie miał wtedy
takie tytuły jak Straceńcy (Long Riders) z 1980,
Geronimo z 1993r., czy oparty na fabule leonowskiego Za
garść dolarów, film gangsterski Ostatni Sprawiedliwy
(Last Man Standing) z 1996r. Ponieważ pilot wypalił –
serial wyprodukowano z pełną parą. Oprócz Hilla za reżyserię
odcinków odpowiada szeroka grupa reżyserów, spośród których
najczęściej pojawia się nazwisko Eda Bianchi.
Mamy tu do czynienia z
szerokim wachlarzem ludzkich charakterów i pełnym przekrojem warstw
społecznych, biorących udział w ujarzmianiu zachodu. Tym niemniej
główny nacisk położono na mechanizmy powstawania
nowomiasteczkowego społeczeństwa. Kształtowania się
establishmentu, na który składały się zarówno dobrze sytuowane
osoby ze wschodu, potentaci górnictwa jak i poszukiwacze przygód
czy zwykli kryminaliści. Z drugiej strony nie dostajemy w serialu
zbyt wielu scen sensacyjnych jak strzelaniny, pościgi czy napady.
Więcej tu szemranych interesów i podrzynań gardeł, no i jak to w
codziennym życiu bywa, bardziej emocjonujące wypadki zdarzają się
rzadko – raz na kilka odcinków.
Dobór obsady wydaje się
trafiony w dziesiątkę. Spośród aktorów w oczy najbardziej rzuca
się Ian Mcshane grający Alla Swearengena – właściciela burdelu
Gem Theater, który to przybytek, niczym ratusz, stanowi punkt
centralny miasta, a zarazem miejsce podejmowania najważniejszych
decyzji dotyczących życia mieszkańców. All Swearengen przypomina
postać opisywaną na kartach historii – jest charyzmatycznym
brutalem obdarzonym ponadprzeciętną przenikliwością. Jest to typ
człowieka, który na swoje barki bierze zarówno zawieranie
skomplikowanych politycznych sojuszów, jak i ścieranie z podłogi
plam krwi po zadźganych nożem nieszczęśnikach. Postać z krwi i
kości i jeden z najlepiej rozpisanych bohaterów serialowych jakich
miałem okazję oglądać.
Swearengen to nie jedyna
postać historyczna. W pierwszym sezonie pojawia się Dziki Bill
Hickok (w którego wcielił się Keith Carradine), a wraz z nim
Calamity Jane (świetnie zagrana przez Robin Weigert). Perypetie tej
dwójki zupełnie nie przypominają obrazu wykreowanego przez
klasyczne westerny. Szczególnie nadużywającej alkoholu Jane
poświecono w serialu sporo miejsca, a Weigert gra we wszystkich
trzech sezonach i w zasadzie pojawia się w każdym odcinku. Znaną
postacią prawdziwego Deadwood jest też szeryf Seth Bullock – w
tej roli wystąpił Timothy Oliphant (Hitman, serial Justified). To
też bardzo ważna dla Deadwood postać i sądzę, że początkowo
scenarzyści planowali poświęcić mu więcej stron w zeszycie, ale
w naturalny sposób ten przywilej odebrał mu All, kradnąc show. W trzecim sezonie
pojawiają się nawet bracia Wyatt i Virgil Earp – co faktycznie
miało miejsce w prawdziwym Deadwood, choć z tego co czytałem
Bullock umiejętnie zniechęcił słynnego szeryfa do pozostania w
Black Hills i ten szybko wrócił do Dodge City. Także i w tym
przypadku realizm, z jakim twórcy podeszli do kreowania postaci, da
się we znaki osobom przyzwyczajonym do Wyatta Earpa spod znaku Henry
Fondy, Kevina Costnera a nawet Kurta Russela. Poza tym pojawia się
cała plejada pobocznych postaci, reprezentujących typowe dla
westernowych realiów zawody i charaktery.
Nakręcono trzy sezony
Deadwood i
wszystkie są dosyć równe. Trzeci sezon, choć bardzo
ciekawy fabularnie, cechuje pewne wyczerpanie pierwotnej koncepcji, a
tym samym stagnacja – być może to było powodem zakończenia
serii na trzecim sezonie. Kolejną przeszkodą stał się niesławny strajk scenarzystów Hollywood, który na kilka lat sparaliżował serialowe produkcje. Dodatkowo w Deadwood koncentracja na perypetiach wąskiej grupy
bohaterów, umiejscowionych w zasadzie w jednym miejscu (w kilku
lokalizacjach, takich jak Saloon Swearengena, miejscowy Hotel, Sklep
z narzędziami szeryfa, itp.) sprawiła, że zastępczy scenarzyści nie byli w stanie wyciągną z tego niczego więcej. Może gdyby serial nieco bardziej
globalnie i terytorialnie podchodził do gorączki złota i sporu o
Góry Czarne, gdyby oferował więcej plenerowej rozgrywki, więcej
typowo westernowej akcji, więcej Indian (jak to było w pierwszym sezonie, gdzie mieliśmy walkę Bullocka z Indianinem w górach; napad na szwedzką rodzinę; czy morderstwo na złotonośnej działce) – łatwiej dałoby się
zrobić z niego wielosezonowego tasiemca. Potencjał na pewno był.
Nie mam zamiaru
rozpisywać się o poszczególnych wątkach i postaciach, więc w tym
miejscu po prostu powiem pass i dodam, że gorąco polecam sprawdzić
serial osobiście, bo warto.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz