Najstarszym
zachowanym po dziś dzień westernem nakręconym przez rdzennych
mieszkańców Ameryki jest Poświęcenie Białego Jelenia (White Fawn’s Devotion: A Play Acted by a Tribe of Red Indians
in America). Film powstał w 1910r. a wyreżyserował go James
Young Deer – twórca wywodzący się z ludu Nanticoke z Delaware,
choć, biorąc pod uwagę niewielką ilość źródeł, nie mam
pewności co do jego rzeczywistego pochodzenia. Tytułową rolę w
filmie zagrała żona reżysera – Indianka ze szczepu Winnebago z
Nebraski – o imieniu Lillian St. Cyr, lepiej znana ze scenicznego
pseudonimu Princess Red Wing (lub po prostu Red Wing). Ta para
filmowców w latach 10’tych dwudziestego wieku była najbardziej
wpływową w Hollywood dwójką rdzennych mieszkańców USA, a
podjęcie przez nich współpracy z francuską wytwórnią Pathe
zaowocowało serią kilkudziesięciu westernów.
Film opowiada historię
osadnika mieszkającego z indiańską żoną o imieniu Biały Jeleń
i synem (albo córką – nie jest to wyjaśnione) gdzieś na dzikim
zachodzie. Pewnego dnia przychodzi wiadomość z Londynu o tym, że
główny bohater odziedziczył majątek. Ale szczęście spadkobiercy
nie udziela się jego żonie, która obawia się wyjazdu z rodzinnych
stron. Lęk przed podróżą na wschód i ewentualną utratą męża
sprawia, że kobieta podejmuje decyzję o samobójstwie i wbija sobie
nóż w pierś. Gdy dziecko wraca znad rzeki do domu i dostrzega ojca
nad ciałem umierającej matki, niesłusznie bierze go za mordercę.
Zawiadamia brata zmarłej – wodza miejscowego plemienia Indian.
Rozpoczyna się pościg za rzekomym zabójcą…
Film warto obejrzeć
choćby w ramach ciekawostki. Można też pobawić się w detektywa i
na podstawie szczątkowych danych wywnioskować pewne szczegóły.
Np. list zaadresowany jest na 'Pine Ridge Dakota'. Najwyraźniej
akcja dzieje się w południowo-zachodniej Dakocie Południowej,
gdzie obecnie znajduje się wielki rezerwat Siuxów. Zastanawiające
jest, dlaczego Indianie biegną pieszo, goniąc uciekającego konno
zabójcę? Czyżby budżet filmu nie przewidział tylu koni? A może
wśród tamtejszych Indian jazda konna nie była popularna? Każdy,
kto ma w biblioteczce Ostatnią Walkę Dakotów Alfreda
Szklarskiego, pamięta tę ciemną okładkę z jadącym konno
indiańskim wodzem. No więc jak to z tymi końmi było?
W swoich czasach Poświęcenie Białego Jelenia zebrało niezłe recenzje. Szczególnie kwestie Indiańskie są w tym filmie na wysokim poziomie, co nie powinno dziwić, skoro autorami są Indianie. Nie
obeszło się też bez krytyki – wypominano niezbyt realistyczną
scenografię otoczenia, opartą na kadrach z New Jersey. Jest to oczywiście
film czarno-biały i niemy. Można więc podpatrzeć jak mimika i
gestykulacja zastępowały w tamtej epoce dźwięki i słowa. Można
też docenić fakt, że w Poświęceniu Indian grają
prawdziwi Indianie, co w filmach z pierwszej połowy dwudziestego
wieku nie było tak oczywiste. Jeśli ktoś nie dzierży starego kina
to w ramach zachęty dodam, że jest to krótki metraż o długości
jedenastu minut. No tyle chyba można poświęcić dla 107’letniej
perełki opowiadającej o ciężkich relacjach białych osadników z
Indianami?
Poniżej wklejam link Wikipedii, gdzie można obejrzeć film:
https://pl.wikipedia.org/wiki/White_Fawn%E2%80%99s_Devotion
Poniżej wklejam link Wikipedii, gdzie można obejrzeć film:
https://pl.wikipedia.org/wiki/White_Fawn%E2%80%99s_Devotion
Wow, ale starocie ;) No ale obejrzałem, znalazłem te 11 minut wolnego czasu. Fajna ciekawostka. Nawet nie wiedziałem, że Indianie kręcili filmy :)
OdpowiedzUsuńTak, Indianie kręcili filmy i w tych filmach kwestie indiańskie częstokroć ukazywane były w o wiele poważniejszy sposób, niż jeszcze kilka dekad później u klasyków. To tacy dziadkowie antywesternu :D
OdpowiedzUsuń